fot. PAP/Tytus Żmijewski

[TYLKO U NAS] Prof. G. Kucharczyk o wydarzeniach z 16 grudnia 1981 r.: Pragnienie wolności miało być utopione we krwi

Prof. Grzegorz Kucharczyk z Instytutu Historii PAN w środowych „Aktualnościach dnia” w Radiu Maryja odniósł się do 39. rocznicy pacyfikacji kopalni „Wujek”. „Krwawe wydarzenia w kopalni «Wujek», które dzisiaj wspominamy, wiele mówiły – a w zasadzie wszystko mówiły – o władzy komunistycznej. Trzeba jednak powiedzieć, że niestety wiele mówiły też o tym, co działo się w Polsce po roku 1989” – zwrócił uwagę historyk.

Jak wskazał prof. Grzegorz Kucharczyk, Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny, by terrorem podporządkować sobie zbuntowane polskie społeczeństwo.

– Trzeba powiedzieć, że w juncie Wojciecha Jaruzelskiego chodziło o zastraszenie społeczeństwa. Kopalnia „Wujek” i jej krwawa pacyfikacja miała być lekcją poglądową dla wszystkich zakładów pracy, które strajkowały – czy na Śląsku, czy na Wybrzeżu, czy w innych miastach – zaznaczył historyk.

Radykalne metody działania władz PRL-u nie spowodowały jednak stłumienia wolnościowych nastrojów.

– Społeczeństwo, mimo zaskoczenia i szoku, jakim było ogłoszenie wprowadzenia stanu wojennego, zareagowało protestami. To nie było potulne schowanie głowy – podkreślił.

Gość „Aktualności dnia” zwrócił uwagę, że stan wojenny nie był jedynie narzędziem „uspokojenia” sytuacji w kraju. Stanowił część szerszego planu „socjalistycznej normalizacji”. Wydarzenia w kopalni „Wujek” stanowiły część wprowadzania tego zamysłu z życie.

– Przypomnijmy, że wprowadzeniu stanu wojennego towarzyszył program tzw. socjalistycznej normalizacji, czyli próby budowania normalności z pominięciem społeczeństwa. W największym skrócie była to myśl, która stała za tą zbrodnią – bo tak to trzeba nazwać – mówił prof. Grzegorz Kucharczyk.

Rozkaz brutalnej pacyfikacji protestu górników przyszedł „z samej góry”, od zaufanego człowieka Wojciecha Jaruzelskiego.

– Zielone światło plutonowi ZOMO dał w słynnym szyfrogramie szef bezpieki gen. Czesław Kiszczak, prawa ręka gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Jak wiemy, polała się krew. Strzelano, żeby zabić – przypomniał pracownik Instytutu Historii PAN.

Świadczą o tym obrażenia wszystkich dziewięciu ofiar śmiertelnych.

– Dziewięciu górników otrzymało ranę w plecy, a więc było widać, że strzelano, aby zabić. Chciano zabić po to, żeby zastraszyć cały naród – wyjaśnił prof. Grzegorz Kucharczyk.

Historyk podkreślił, że masakra w kopali „Wujek” nie była wynikiem nieporozumienia, a zleconą przez władze zbrodnią z premedytacją.

– Nie może być mowy o jakieś pomyłce, utracie kontroli. To jest wykluczone w całej pragmatyce zbrodni, którą obserwujemy po 13 grudnia 1981 roku. Zwróćmy uwagę, że podobny styl usprawiedliwiania zbrodni towarzyszył tzw. wyjaśnianiu okoliczności zamordowania bł. ks. Jerzego Popiełuszki – oznajmił gość Radia Maryja.

Zwrócił przy tym uwagę, że cel obu zbrodni był ten sam. Chodziło o zastraszenie obywateli. Działania władz komunistycznych były zatem przejawem terroryzmu państwowego.

– To był akt terroru. Każdy terrorysta ma na celu zastraszenie społeczeństwa czy jakiejś grupy i w ten sposób realizować swój cel, a celem komunistów było wybicie Polakom z głowy dążenia do niepodległości – wskazał.

Pracownik Instytutu Historii PAN przypomniał, że po wydarzeniach z sierpnia roku 1980 komuniści bali się robotników ze Śląska. Wśród ludzi pragnących wolności stanowili oni bowiem sporą i silną grupę.

– Pragnienie wolności miało być utopione we krwi. Wybrano Śląsk. To nie był przypadkowy wybór, bo komuniści doskonale pamiętali lekcję z 1980 roku. Przyłączenie się Śląska – kopalń, górników i hutników – do fali sierpniowych strajków przeważyło masę krytyczną. To znaczy, dołączenie się Śląska do Wybrzeża w sierpniu 1980 roku sprawiło, że komuniści zorientowali się, że tak dalej być nie może – wyjaśnił.

Wcześniej górnicy mieli być przekupieni przez państwo specjalnym traktowaniem i pozytywnym obrazem kreowanym przez PRL-owską propagandę. Jednak nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.

– Okazało się, że górnicy, z których w okresie gierkowskim starano się zrobić „specjalne dziecko socjalizmu”, nie dali się przekupić. Górnik przede wszystkim czuł się Polakiem i tak jak wszyscy inni dążył do wolności. To dążenie, jak mówiłem, miało być utopione we krwi na oczach wszystkich – tłumaczył prof. Grzegorz Kucharczyk.

Gość „Aktualności dnia” odniósł się także do prób usprawiedliwiania skandalicznej decyzji Wojciecha Jaruzelskiego. Zdaniem niektórych, wprowadzenie stanu wojennego zapobiegło zbrojnej interwencji innych państw Układu Warszawskiego, a nawet samego ZSRR. Dostępne obecnie dokumenty wskazują jednak, że groźba obcej interwencji nie była realna.

– Większość dostępnych źródeł poświadcza, że akurat zimą 1981 roku groźby interwencji wojsk Układu Warszawskiego – a przede wszystkim armii sowieckiej – nie było. Jeśli ona była realna, to bardziej pod koniec roku 1980 – zauważył historyk.

Oczywiście wszystkie te wnioski opierają się o obecny stan wiedzy. Wiele źródeł znajdujących się w rosyjskich archiwach nadal pozostaje nieodtajnionych.

– Jeżeli mówimy o zbrodni, która miała miejsce 39 lat temu na Śląsku, do momentu, kiedy nie będziemy mieli w pełni dostępu do archiwów sowieckich czy posowieckich, nie będziemy znać tła decyzji o strzelaniu do górników 16 grudnia 1981 roku – zwrócił uwagę pracownik Instytutu Historii PAN.

Dopóki nie poznamy wszystkich zachowanych dokumentów, nie możemy mieć pewności, czy zbrodnicza pacyfikacja kopali „Wujek” została zlecona wyłącznie przez polskie władze komunistyczne, czy też była podyktowana naciskami ze strony „Wielkiego Brata”.

– Być może dyrektywy towarzyszy sowieckich do Wojciecha Jaruzelskiego były takie: „Musicie, towarzyszu, dać lekcję poglądową, żeby okiełznać te protesty”. Jak wiemy z całej biografii gen. Wojciecha Jaruzelskiego, był on posłusznym wykonawcą poleceń płynących z Moskwy – akcentował historyk.

Niezależnie od przyczyn, pacyfikacja protestu górników z 16 grudnia 1981 roku nie została należycie rozliczona. Zdaniem prof. Grzegorza Kucharczyka, świadczy to o mentalności ludzi, którzy budowali rzekomo wolną Polskę po transformacji ustrojowej.

– Tragiczne wydarzenia w kopalni „Wujek” mówią też – niestety – dużo o stanie mentalności elit politycznych, kulturowych, które tworzyły III RP po 1989 roku. Przez długie lata byliśmy świadkami gorszącej (w sensie społecznym) bezkarności bezpośrednich sprawców tej zbrodni – nie tylko tych, którzy strzelali, ale też mocodawców – wskazał.

Jak dodał gość Radia Maryja, środowiska liberalno-lewicowe nie tylko ich usprawiedliwiają, ale także darzą wielkim szacunkiem.

– Ci mocodawcy – tutaj skoncentruję się tylko na dwóch – na gen. Wojciechu Jaruzelskim i jego prawej ręce, gen. Czesławie Kiszczaku – byli nie tylko otaczani bezkarnością, ale swego rodzaju kultem. Przypomnijmy sobie, że „Gazeta Wyborcza” nazywała tych generałów „ludźmi honoru” – podkreślił.

Z tych powodów niezwykle trudne było ukazanie prawdy o zbrodniczych działaniach władz 16 grudnia 1981 roku, nawet w czasach, w których Polska była już uznawana za wolny, demokratyczny kraj.

– Prawda o wydarzeniach w kopalni „Wujek” musiała od początku zmagać się z relatywizowaniem, z kłamaniem na jej temat. Te kłamstwa nie skończyły się wraz z oficjalnym upadkiem komunizmu, ale stały się jeszcze bardziej niebezpieczne – zwrócił uwagę prof. Grzegorz Kucharczyk.

Cała rozmowa z prof. Grzegorzem Kucharczykiem dostępna jest [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl