Kosztowny protest PO i Nowoczesnej
Protest Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej połączony z blokowaniem mównicy i okupacją sali plenarnej Sejmu okazał się niezwykle kosztowny. Jak ustalił portal niezalezna.pl, działania posłów części opozycji, którzy w tym czasie m. in. protestowali śpiewając o puczu i sporządzając własny dekalog, pochłonęły z budżetu dodatkowe 80 tys. zł.
To, co działo się na sali plenarnej, pokazuje skrajną nieodpowiedzialność posłów opozycji, za którą zapłaci społeczeństwo – podkreślił poseł PiS Marek Suski.
– Koszty demokracji są takie, że czasem ludzie protestują. Każda manifestacja jest ochraniana przez policję i generuje to koszty. Natomiast tu sytuacja była nadzwyczajna. Blokowanie mównicy sejmowej, fotela marszałka, uniemożliwianie funkcjonowania Sejmu, próba uniemożliwienia uchwalenia budżetu – to wszystko wskazuje na skrajną nieodpowiedzialność i za tę nieodpowiedzialność opozycji będzie musiało zapłacić społeczeństwo, bo przecież Sejm utrzymywany jest z podatków. Mam nadzieję, że ludzie będą pamiętać, jak oni mówiąc o tym, że dbają o pieniądze obywateli, tak naprawdę te pieniądze marnowali – powiedział Marek Suski.
W związku z tym, że sejmowy protest PO i Nowoczesnej trwał od 16 grudnia do 9 stycznia, Kancelaria Sejmu zapłaciła pracownikom Kancelarii za czas spędzony w miejscu pracy.
Okupacja sali plenarnej wiązała się z koniecznością ściągnięcia do Sejmu większej liczby funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej. W tym czasie pracować również musiały osoby zatrudnione w Ośrodku Informatyki oraz Biurze Prasowym.
RIRM