fot. pixabay.com

J. Saryusz-Wolski o rozłamie w partii EKR i wejście w kolację z EPP: To przekroczenie czerwonej linii

Wszystko wskazuje na to, że plan stworzenia w Parlamencie Europejskim supergrupy z prawicowych ugrupowań się nie powiedzie. Zdecydowane „nie!” mówią Włosi, którzy zamierzają poprzeć kandydaturę Ursuli von der Leyen, ubiegającej się o drugą kadencję na stanowisku przewodniczącej Komisji Europejskiej.

Aby stworzyć większość w Parlamencie Europejskim trzeba mieć minimum 361 mandatów. Jak wskazał Jacek Saryusz-Wolski, europoseł Prawa i Sprawiedliwości, w tej chwili trzy ugrupowania (tzw. grupa trzymająca władzę, czyli ludowcy, socjaliści i liberałowie) mają 400 mandatów. Dodał, że potrzebne jest także poparcie szefów rządów Unii Europejskiej.

– W Parlamencie tzw. grupa trzymająca władzę w zasadzie ma większość, a nawet zapas między 361 a 449 głosów. Natomiast jest ryzyko, że w tajnym głosowaniu może wyłamać się część posłów, dlatego chcą dmuchać na zimne i zapewnić sobie zapas. Tym zapasem miałaby być frakcja konserwatywna, w której jesteśmy i to też obiecują współprzewodniczący Włosi, Fratelli d’Italia, od pani Meloni. W tej chwili jest pęknięcie wewnątrz EKR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy). Jestem teraz w Brukseli i prowadzę rozmowy. Jedni pójdą tym śladem i poprą takie rozwiązanie.  Współprzewodniczący EKR z Włoch powiedział, że oni nie tylko poprą von der Leyen, co zresztą potwierdziła expressis verbis pani Meloni na spotkaniu G7, ale chcą wejść w koalicję z EPP i Renew. Dla dużej części naszej frakcji jest to nie do przyjęcia i przekroczenie czerwonej linii, ponieważ cała dotychczasowa linia naszej frakcji hasła, pod którymi prowadziliśmy kampanię do Parlamentu, to była opozycja wobec zmiany traktatów, Zielonego Ładu i migracji, czyli głównych filarów programu grupy trzymającej władzę – wyjaśnił Jacek Saryusz Wolski.

TV Trwam News

drukuj